Recenzja Książki „Tarot Archetypowy”
Osobiście wyróżniam dwa główne modele interpretacji kart. Pierwsza z nich to scrying, a druga to interpretacja archetypów. W pierwszym modelu tarocista musi niejako przebić się przez barierę „obrazków” i pozwolić sobie na to, by stały się one żywą opowieścią. Metoda ta polega na tym, że poniekąd pozwalamy kartom „mówić” do nas. Opowiadałem o tym, że karty „gadają” już w Podcaście, do którego serdecznie Was zapraszam. Druga metoda to dla mnie nieco bardziej matematyczne poruszanie się po pewnej mapie skojarzeń, korelacji i bazowanie na utartych już schematach interpretacji kart tarota – Archetypach. Łącząc te dwie metody jesteśmy w stanie dokładnie zapoznać się z problemem naszego klienta i pomóc mu. Aby jednak znać podstawowe interpretacje Tarota potrzebujemy pewnej bazy znaczeń – i tu przychodzi nam z pomocą Manuela Klara Olszewska i jej „Tarot Archetypowy”.
Jung, Olszewska i… Kosmici?
Zwykle pierwsze, co robię, gdy książka do mnie dociera to otwieram bibliografię i patrzę z czym mam do czynienia. I tak jak ani trochę nie zdziwiła mnie obecność Antonowicz, Chrzanowskiej, czy Jóźwiaka, tak mój wzrok przykuły cztery pozycje Carla Gustava Junga. Oczywiście, że mówiąc o archetypach należy przywołać postać Junga, jednak aż cztery pozycje zastanowiły mnie. Nie wiedziałem tego przed sięgnięciem po lekturę, ale p. Olszewska jest z wykształcenia psycholożką. A przynajmniej tak o sobie pisze. Tym chętniej rozpocząłem czytanie książki.
Sam do końca nie wiedziałem, czego się spodziewać. Nawet teraz, gdy piszę recenzję, nadal nie wiem, czy książka mnie zachwyciła, czy też odstraszyła. Szczególnie drugi rozdział – „historia tarota” zbił mnie z tropu, gdy pojawia się wzmianka o kosmitach i o tym, że jakieś pierwowzory tarota istniały pewnie w starożytności. Do tej pory nie wiem, czy był to żart autorki, czy też jej własne przekonania. Sądząc jednak po tym, z jaką pompatycznością jest prowadzona narracja tej lektury, autorka raczej nie żartowała. Niesmak pozostanie ze mną na długo.
Co by jednak nie mówić – autorka od niemal samego początku ostrzega, że nie będzie to lektura łatwa, a dzieła Junga w bibliografii tylko to potwierdzają. W samej przedmowie jednak padają (według mnie) dość nieodpowiednie zwroty takie jak: „każdy jest zaklinaczem swojego losu, wystarczy tylko uwierzyć w siebie”, „wróżenie to kodowanie podświadomości”, „nie istnieje coś takiego jak los”. Osobiście nie lubię, gdy autor pierwsze co w książce robi, to nie pozwala mi myśleć, a z góry skazuje na już dostępną wizję świata. Dodatkowo tego typu zwroty dość mocno kojarzą mi się z pseudo-coachingiem.
Autorka odwołuje się wielokrotnie do nieświadomości zbiorowej, oraz innych zwrotów znanych nam z Junga. Cała książka psychologizuje wróżenie i rozbiera ten proces z całej mistycznej otoczki. Mimo, że autorka zakłada możliwość chociażby medytacji z kartami, to stanowczo widać, że bardziej chodzi tutaj o „rozmyślenia” nad tytułowymi archetypami. Ja nie jestem zwolennikiem tego typu rozwiązań.
Na Plus I Na Minus
Gdy rozmawiamy o archetypach w Tarocie – nie może zabraknąć nam nawiązań do mitologii i kultur. W książce jest ich według mnie wystarczająco. Czasem są one dla mnie zbyt naciągane (Pan Twardowski w Piątce Buław to dla mnie już za dużo), ale w większości naprawdę mogą pomóc w interpretacji. Autorka służy nam pomocą w postaci tłumaczeń znaczenia Planet, Bogów, zwierząt, czy kolorów.
Bardzo podoba mi się w książce porównanie interpretacji tarota do testu Rorschacha. Rzeczywiście, niemal wszystko we wróżbie zależy od interpretującego.
Osobiście bardziej urzekł mnie opis Arkan Mniejszych. Są według mnie opisane zwięźle, ale na temat. W przypadku Arkan Większych mam wrażenie, że informacje są rozdmuchane.
Na plus również (ubogie) nawiązania numerologiczne, czy też litery Hebrajskie z ich tłumaczeniem.
Ogólne Wrażenia Z Czytania
Nie będę ukrywać, że książkę czytało mi się dość ciężko. Autorka nie spieszyła się w niej, prowadziła ją w sposób rozwlekły i (dla mnie!) zbyt zmanierowany. Wiem, że opisując psychologiczne aspekty nie można było spodziewać się niczego innego, jednak w trakcie czytania miałem wrażenie bycia przytłoczonym. Wielokrotnie odstawiałem ją „na później”.
Trochę martwi mnie, że w nie do końca dosłowny sposób autorka zakazuje przekazywania złych informacji z kart. Mamy rozdział o „czarnowidztwie”, który spowodował u mnie podobne odczucia, co Kosmici i tarot w Mezopotamii. Nie zapominajmy, że przekazywanie złych wieści to również część naszej pracy. Oczywiście można to zrobić w sposób łagodny. Można również np. powiedzieć, co zrobić, żeby takie negatywne zdarzenie się nie pojawiło… w sumie to o to chodzi w kartach.
Talia Dołączona Do Książki
Opisy kart są zbudowane w taki sposób, że żeby je dobrze poznać trzeba patrzeć na karty, które są dołączone do książki. Problem polega na tym, że karty te nie są do końca… ładne. Nie zrozummy się źle. O gustach się nie dyskutuje, a każda potwora znajdzie swego amatora. Jednakże talia nie jest spójna w kontekście obrazów. Następuje tam istne pomieszanie z poplątaniem. Więcej o niej napisałem na moim Instagramie. Tam też zamieściłem zdjęcia kilku kart, abyście wiedzieli o co chodzi. Moim zdaniem talia jest po prostu nieestetyczna i słabo wykonana. Jakość papieru też bardzo na minus. Dobrze, że została dodana, ale stanowczo uważam, że można było wykonać ją o wiele lepiej.
Moja Ocena
Nie jestem krytykiem literackim, ani absolutnym znawcą Tarota. Z każdej książki dowiaduje się czegoś nowego. Uważam, że i tę pozycję warto było przeczytać. Nie jest ona na pewno dla każdego. Nie wszyscy lubią tak ciężki sposób pisania (przynajmniej w pierwszej połowie książki). Jeśli jednak nie przeszkadza Wam czytanie książki w interwałach i potraficie skupić swoją uwagę na jednej rzeczy (czytanie tej książki tego u mnie wymagało), to zdecydowanie polecam tę lekturę. Chyba, że znacie już dość dobrze karty i ich „naturalne” znaczenia. Jeśli natomiast wolicie lektury lżejsze to obserwujcie tego bloga. Z pewnością będą pojawiały się kolejne recenzje.
Czy czytaliście „Tarota Archetypowego”? Jakie macie odczucia?